» World of Warcraft TCG » Artykuły » Być jak Tournament Organiser cz.1

Być jak Tournament Organiser cz.1

Być jak Tournament Organiser cz.1
Witam, tym artykule chciałbym zaprezentować wam pierwszy z dwóch artykułów na temat organizacji turniejów w World of Warcraft TCG . Pytanie, na które chciałbym odpowiedzieć, brzmi: dlaczego czasami wszystko idzie doskonale, a czasami ilość graczy nagle spada? Bazuję przy tym na swoich doświadczeniach z Trójmiasta, gdzie liczba graczy zmalała tak drastycznie, że turnieje przestały się odbywać. Dopiero po tym, jak zostałem lokalnym TO (Tournament Organizer), scena WoW TCG w Trójmieście odżyła. W pierwszym artykule napiszę, dlaczego ludzie rezygnowali, w drugim natomiast jak udało mi się zreanimować tamtejsze turnieje. W WoWa TCG zacząłem grać tuż po wyjściu dodatku Blood of Gladiators. Zostałem wciągnięty przez kolegę i bardzo szybko złapałem karciankowego bakcyla. Po złożeniu pierwszej talii zacząłem przychodzić na turnieje. Było na nich od ośmiu do nawet dwunastu graczy. Mimo fantastycznej atmosfery ilość pojawiających się osób malała, aż po pewnym czasie turnieje w Trójmieście przestały się odbywać, bo gra w dwójkę to nie turniej. Wtedy nie zastanawiałem się nad przyczynami tamtej sytuacji. Gdy zostałem poproszony o napisanie tego artykułu, tak na dobrą sprawę pierwszy raz zadałem sobie pytanie: dlaczego? Po pewnym czasie spędzonym na przemyśleniach dotarłem do następujących wniosków: Grupa grająca w WoWa TCG w Trójmieście była bardzo hermetyczna – wszyscy się doskonale znali, posługiwali się własnym językiem i na początku było mi trudno się w niej zadomowić. Prawdopodobnie gdyby nie wsparcie kolegi, szybko bym się zniechęcił. Brak jakiejkolwiek reklamy – gdyby nie znajomy gracz, prawdopodobnie nigdy bym się nie dowiedział o istnieniu WoWa TCG, a tym bardziej obca by mi była wiedza, że turnieje tej wspaniałej karcianki odbywają się w Trójmieście. Nie było żadnych plakatów, ogłoszeń, nikt nic na ten temat nie mówił. Aktywni gracze również nie starali się przyciągać nowych osób, przez co ilość ludzi na turniejach była względnie stała. Brak możliwości startu dla początkujących – wiele osób miało topowe talie, archetypy z większych turniejów - bardziej lub mniej przerobione. Sprawiało to, że początkujące osoby musiały zainwestować sporo czasu i pieniędzy, by być w stanie nadrobić gigantyczną przepaść pomiędzy nimi a ludźmi grającymi od dłuższego czasu. Działało to zniechęcająco, ale dzięki wsparciu bardziej przyjaznych graczy mój zapał do gry nie zastygł. Stagnacja na turniejach – po pewnym czasie okazało się, że większość graczy przychodzi z taką samą talią na każdy turniej. W takiej sytuacji zarówno czołówka jak i dół końcowej tabeli wyników były zawsze takie same. Każdy doskonale wiedział, z kim ma szansę wygrać, a z kim nie. Nie służyło to zbyt dobrze naszym turniejom, gdyż po pewnym czasie zaczęły na nich gościć nuda i rutyna. Niewielka ilość większych wydarzeń – na wszystkich większych rozgrywkach, takich jak sneak preview nowego dodatku, zawsze było dużo więcej osób niż na normalnych turniejach. Liczba uczestników sięgała dwudziestki. Niestety, tego sukcesu nikt nie próbował wykorzystać i tak po tych większych eventach słuch o ludziach, którzy się na nich pojawiali, ginął. A szkoda, bo wiele osób było potencjalnymi aktywnymi graczami, którzy mogliby przychodzić i grać regularnie. Silna konkurencja ze strony innych karcianek - inne gry, w które gracze wciągali swoich kolegów, znajomych, rodzeństwo, podbierały naszych uczestników, ponieważ miały przewagę liczebną aktywnie grających osób. Niestety, to tylko jeszcze bardziej osłabiało naszą grupę, co owocowało tym, że coraz mniej osób chciało przychodzić na turnieje.
Błędy TO – niestety, TO też są ludźmi i zdarzały im się błędy. Osoby odpowiedzialne za turnieje się zmieniały, raz radziły sobie lepiej, raz słabiej. Z ich błędów, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, mogę wymienić:
  • Uszczęśliwianie graczy na siłę – czasami organizator turniejów, zamiast słuchać ludzi i odpowiadać na ich potrzeby, starał się wymyślać rzeczy, które na pewno nas ucieszą, np. turnieje w formacie lazy peon, argumentowane "to będzie odmiana, trochę świeżości, przyda się". Ok, tylko że na takich wydarzeniach stawiała się połowa normalnie grających, jak nie mniej.
  • Egoistyczne zachowania TO - po otworzeniu drugiego sklepu zapowiedziane zostało, że będą organizowane battlegroundy. Bardzo nas to ucieszyło – w końcu turnieje będą profesjonalne, a foile i maty z pewnością przyciągną graczy. Jakże mylne było takie myślenie – TO (a zarazem właściciel całego interesu) zdecydował, że pierwsza mata z battlegroundów (jedna z najpiękniejszych – z Alexstraszą, widoczną powyżej) nie będzie do wygrania, tylko zostanie w gablocie sklepu. Bardzo to graczy zasmuciło i spowodowało niechęć do nowego organizatora. Jego wizerunek bardzo ucierpiał w naszych oczach. Nie mogliśmy zaprotestować, a tłumaczenie, że taka mata w gablocie będzie dobrą promocją i może zachęcić nowych graczy, ostatecznie zamknęło nam usta. Niestety, sklep wkrótce upadł, a mata przepadła.
  • Atmosfera "zagrożenia" i konfliktu w sklepie – wyczuwalne było, że właściciel przybytku ma problemy i grozi mu upadek (do czego z resztą doszło i to nie raz; drugi sklep otworzony na miejscu pierwszego też upadł). Atmosfera ciszy przed burzą nie zachęcała do tego, by się tam spotykać czy organizować turnieje.
Kryzys na świecie – może tutaj lekko przesadzam, ale to również jest czynnik, który mógł wpłynąć na ilość graczy. Dla większości graczy źródłem pieniędzy na turnieje i karty byli rodzice. A gdy na każdym kroku słyszy się: "kryzys!", to rodzice zaczynają zaciskać pasa. "Czy mogę dostać batonika?", "Nie, nie możesz. Jest kryzys i musimy oszczędzać." - Pewnie niejedno dziecko było uczestnikiem takiego dialogu. A jeśli rodzice nie zgadzają się na batonik, to jak mieliby wyrazić zgodę na karty? Uważam, że właśnie z tych wymienionych przeze mnie powodów trójmiejska scena WoWa upadła. Można się ze mną spierać, że za niektóre z nich nikt nie był odpowiedzialny, były one od nas niezależne. Tak, to prawda. Mimo to, ilość błędów zarówno ze strony organizatorów jak i graczy była tak duża, że doprowadziło to do sytuacji, w której przez kilka miesięcy turnieje były bardzo mizerne. Na szczęście udało mi się to naprawić i przywrócić blask oraz chwałę trójmiejskim turniejom. W następnym artykule opiszę, jak udało się tego dokonać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.