» Magic: the Gathering » Talie » Deck na FNM cz. 5 - Mono Black Control

Deck na FNM cz. 5 - Mono Black Control


wersja do druku
Deck na FNM cz. 5 - Mono Black Control
Witam Was w pierwszym od dłuższego czasu odcinku cyklu Deck na FNM. Dołożę wszelkich starań, aby gościł on na łamach Poltera znacznie częściej i regularniej (docelowo - co tydzień). Od jakiegoś czasu myślałem nad budżetowym deckiem Mono Black Control. W myślach testowałem różne opcje, kminiłem nad ilością removalu, discardu i stworów. Choć MBCem nie wygramy wielkich turniejów, talia ta jest na tyle miła w prowadzeniu, że postanowiłem ją opisać. Najpierw miałem zamiar stworzyć czarną kontrolę z masą point removalu i innych przeszkadzajek, lecz życie zweryfikowało moje poglądy. Jedyny naprawdę dobry finisher w tym kolorze to Abyssal Persecutor, jednak jego cena jest zdecydowanie zaporowa i jeśli taka się utrzyma – nie będzie raczej witany z uśmiechem na ustach wśród graczy budujących talie budżetowe. Kolejnym pomysłem był Ob Nixilis, the Fallen, jednak również swoje kosztuje, a poza tym sam z siebie nie wygra gry, gdyż brakuje mu bardzo ważnego evasion oraz czegoś w rodzaju shrouda. Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie wybrałem byłego Planeswalkera – rozwiązanie znacznie bardziej skuteczne.
A jest nim zestaw wampirów – Malakir Bloodwitch, Gatekeeper of Malakir oraz Vampire Nighthawk. Stwierdziłem, że lepiej mieć więcej niż mniej kreatur, aby nie zostać bezbronnym po dwóch-trzech removalach oraz mieć jakieś opcje na zabicie wrogich kreatur ze shroudem. Zmienię nieco tradycję i najpierw zacznę opisywać wybrane karty (lub te, które rozważałem), a dopiero potem zaprezentuję decklistę. Removal
  • Doom Blade - nowa wersja Terrora, znalazła się w tym decku tylko ze względu na brak czegoś mocniejszego. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłby tutaj Path to Exile, jednak nie ten kolor i nie ta liga cenowa.
  • Smother – jeden z najfajniejszych point
    removali w historii Magica. Niszczy bardzo wiele zagrożeń, od „szardowych koksów” (Woolly Thoctar, Rhox War Monk) po przeróżne tokeny.
  • Tendrils of Corruption – naprawdę świetny removal. W grze z aggro, oprócz pozbycia się stwora, daje nam turę lub dwie życia, co częstokroć jest bardzo ważne. Czasami warto wpuścić obrażenie od pojedynczego tokena i poczekać z rzuceniem tego czaru: z czasem dostajemy więcej lądów, a co za tym idzie – więcej życia.
  • Deathmark – karta sajdowa, doskonale działająca przeciw Naya, Bantowi, tokenom (często opartym na kolorze zielonym i/lub białym) lub Eldrazi Green. Na ostatnim FNMie grałem trzema sztukami w mainie i trafiłem w meta idealnie – na cztery gry wysajdowałem go tylko raz.
  • Infest – jedyny mass removal jaki mamy. Niestety, Magowie z Wybrzeża nie kwapią się do przedrukowania Mutilate, który byłby świetnym wzmocnieniem dla naszej talii. Na papierze niezłe wydaje się także Marsh Casualties, jednak piąta tura to zdecydowanie zbyt późno na rzucenie takiego czaru. Pamiętajcie, że grając z przeróżnymi deckami na tokenach (szczególnie białymi) lepiej nie czekać z Infestem długo, tylko rzucić go jak najszybciej, gdy mamy możliwość dobrej wymiany (nawet dwie, trzy krity). Potem opp może przeforsować Honor of the Pure lub Veteran Armorsmith i urządzić nam niezłe piekiełko.
  • Gatekeeper of Malakir – w gruncie rzeczy
    jest to krita, jednak przeważnie używamy jej jako pozbycia się zagrożenia ze strony wroga. Jego kicker jest naprawdę świetny, w grze z agresywnymi deckami pozwala się pozbyć zagrożenia, a w grze z kontrolami – perfidnych finisherów ze Shroudem lub czymś podobnym (mam tu na myśli głównie Sphinx of Jwar Isle). Najpierw myślałem nad Fleshbag Marauder, jednak Gatekeeper jest w tym decku o niebo lepszy – zostaje na polu bitwy oraz świetnie działa z Krwawą Wiedźmą.
  • Quicksand – niby ląd, ale działa przede wszystkim jako removal. Sporo nad nim myślałem, ale fakt, że nie jest Swampem i daje bezkolorową manę, znacznie osłabia siłę Gatekeepera, Mind Sludga, czy Tendrilsa, więc jestem na nie.
  • Anowon, the Ruin Sage – singlowy nie zaburzałby idei budżetowości i ładnie czyścił stół. Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że jest zdecydowanie za słaby. Ma w plecach trójkę, więc zejdzie od każdego removalu, a za pięć mana wolałbym dograć coś, co może ustawić mi grę.
Discard
  • Duress – klasyczny discard, w pierwszej
    turze pozbywamy się jakiegoś denerwującego enchantmentu, artefaktu, kontry lub Planeswalkera. Podstawa decków opartych na kolorze czarnym, grana zarówno na sajdach, jak i w mainie.
  • Mire's Toll – Worldwake’owa wariacja na temat removalu, zarówno słaba, jak i niedoceniana. W early game jest żałosna, jednak z czasem jej użyteczność bardzo się zwiększa i dostajemy o niebo lepszego Thoughtseize’a. Jednakże discard tego typu chcemy zagrywać w początkowych turach, więc nie jest to opcja najszczęśliwsza.
  • Mind Sludge – najlepsza karta tej talii, jeśli siądzie w odpowiednim momencie to przeciwnik musi grać na top decku, a nikt tego nie lubi. Zaczynałem od dwóch sztuk, potem zwiększyłem do trzech, a skończę chyba na komplecie, gdyż od dojścia i przepchnięcia tej karty zależy nasze powodzenia. Młot niszczy kontrolę, znacznie spowalnia aggro i zdecydowanie jest MVP naszej czarnej kontroli.
  • Hypnotic Specter – jeden z najlepszych discardów, będący jednocześnie miłą kritą z evasion. W decku opartym na discardzie (Quest for Nihil Stone, Nyxathid, jego Zendikarowy braciszek Guul Draz Specter) byłby naprawdę świetny, tutaj działa mocno tak sobie.
  • Mind Rot – miły discard, jednak w okolicach trzeciej tury naszym głównym zagrożeniem ze strony przeciwnika są potwory i w tym miejscu wolałbym jakiś removal, a nie Mind Rota.
  • Scepter of Fugue – wpuszczony w drugiej turze przetrwa zapewne do late game’u i będzie podgryzał przeciwnika, gdy będziemy mieli zbyt dużo many. Podobnie jak Specter bardzo dobrze działałby w decku opartym na discardzie, tutaj niekoniecznie jest taki niezły.
  • Mind Shatter – co prawda discarduje karty randomowo, ale Mind Sludge jest opcją znacznie lepszą – discarduje więcej, a co za tym idzie – lepiej. Pięć many wykorzystane na Mind Sludge’a daje znacznie lepsze efekty niż wydanie takiej samej ilości na Mind Shattera.
Kreatury
  • Gatekeeper of Malakir – wszystkie zalety tej krity wymieniłem w sekcji Removal, tutaj dodam, że jest to opcja praktycznie nie do zastąpienia.
  • Vampire Nighthawk – karta przyciągająca
    removal jak magnes. Faktycznie jest jedną z najlepszych krit dodatku Zendikar, która pozostawiona na stole może nam wygrać grę. Kuta co turę dwa damage’u, leczy nas, a w ostateczności może zatrzymać i ubić wrażego kabana, dając nam przy tym życie.
  • Malakir Bloodwitch – główny finisher naszego decku. Wchodząc zwiększa licznik naszego życia oraz kąsa przeciwnika, co jest już wystarczającym argumentem, aby trzymać ją w decku. Jednak to nie wszystko – evasion w postaci latania oraz protekcja przed białym (przede wszystkim odporność na Path to Exile) czynią z tej karty chodzącą, a raczej latającą, maszynkę do zabijania.
  • Nightmare – opcja o wiele tańsza od Krwawej Wiedźmy (będącej najdroższą kartą tego decku). Oczywiście o wiele słabsza, lecz w naszym przypadku potrafi urosnąć do olbrzymich rozmiarów.
  • Black Knight – kolejna karta z protekcją na biały, niezwykle denerwująca kierowców decków opartych na głównym przeciwniku mrocznej hordy. Do maina zdecydowanie za słaba, ale w sideboardzie spokojnie znajdzie się dla niej miejsce.
  • Vampire Hexmage – kolejna karta stricte sajdowa, doskonała przeciw przeróżnym Wędrowcom i deckom opartych na Ascenzjach lub Questach. Dodatkowo jest wampirem i współdziała z BloodBitch of Malakir.
Inne
  • Quicksand – wszelkie przemyślenia o tym lądzie zawarłem w sekcji Removal.
  • Tectonic Edge – nowy, o wiele słabszy
    Wasteland. W wielu konstrukcjach widziałem go w jednej sztuce, jednak nie wiem, czy znajdzie się tutaj dla niego miejsce. Powód jest taki sam, jak w przypadku Quicksanda – nie jest Swampem.
  • Terramorphic Expanse – „fetch dla ubogich”. W kolorowych konstrukcjach budżetowych fantastycznie odsysa bibliotekę, jest po prostu dobry. W deckach opartych na jednym kolorze przeważnie się z niego rezygnuje, ale tutaj będzie bardzo dobry. Co prawda nie potrzeba nam kart filtrujących manę, ale odsysanie decku ze Swampów jest bardzo ważnym zadaniem.
  • Quest for the Gravelord – zaraz po wyjściu Worldwake była to karta często grana w różnych konstrukcjach turniejowych, lecz obecnie się od niej odchodzi. Ja też postanowiłem nie umieszczać jej w decku, gdyż wady przeważają nad zaletami. Zaleta jest prosta – dostajemy praktycznie za nic (bo przecież mamy sporo removalu) stworka 5/5. Niestety, rzeczywistość nie jest tak różowa – jeśli Quest siądzie w pierwszej turze, to jest spoko. Nieco gorzej, gdy podejdzie później – w late game traktujemy każde ciągnięcie jak zbawienie, a ta karta to po prostu pusty draw.
  • Sign in Blood – draw jest podstawą każdej talii kontrolnej. Zresztą nie tylko, gdyż Sign in Blood gra także w deckach agresywnych, na czele z wampirami. Wydrukowanie tej karty jest potężnym wzmocnieniem dla MBCa, jednak wiele brakuje temu do Phyrexian Arena lub Dark Confidant.
  • Consume Spirit – karta genialna na dobicie przeciwnika, świetnie działająca z Crypt of Agadeem. Niestety, w naszym decku nie mamy zbyt dużo krit, więc Krypta raczej nie siądzie. Podobnie jak Consume Spirit. Znacznie lepszy byłby w tym przypadku Corrupt, mogący uderzyć zarówno kritę, jak i przeciwnika. Niestety, nie został on przedrukowany.
  • Haunting Echoes – karta ta, przepchnięta w odpowiednim momencie, może dać nam łatwe zwycięstwo. W jednej sztuce może znaleźć się w decku spokojnie, gdyż nie będziemy się spieszyć z rzucaniem, a nie chcielibyśmy dostać tego na rękę startową w dwóch-trzech sztukach.
Teraz, już bardziej zgodnie z tradycją, czas na spis:
Mono Black Control 4 Mind Sludge 3 Tendrils of Corruption 4 Gatekeeper of Malakir 3 Duress 4 Vampire Nighthawk 3 Smother 3 Doom Blade 3 Infest 1 Haunting Echoes 4 Sign in Blood 3 Malakir Bloodwitch 4 Terramorphic Expanse 20 Swamp Sideboard 4x Deathmark 1x Infest 1x Duress 3x Vampire Hexmage 3x Black Knight 1x Doom Blade 1x Smother 1x Haunitng Echoes
Sideboard jest w miarę optymalny, wyróżnia się siedem kart, które możemy wsadzić na białe talie. Jednak jest to dla nas w miarę dobry MU, więc jeśli mamy lepsze pomysły/inne meta, to można odpuścić sobie Black Knighta. Zastanawiałem się też, czy nie wrzucić kolejnego hate’u na karty z protekcją i shroudem (piję tu głównie do karcącego nas mocno Great Sable Stag) – Flashbag Marauder, jednak uznałem, że co za dużo, to niezdrowo. Następnie, idąc tropem SceNtriCa, opiszę kilka przykładowych rozgrywek. Deck testowałem w programach: Wizard oraz Magic Workstation. Thoctar vs Beusz Po wejściu do gry zacząłem od standardowego przywitania oraz rzucenia kostką. Oczywiście przegrałem. Ręka była w miarę syta: Ekspansja, dwa Swampy, dwa Tendrils of Corruption, Smother oraz Vampire Nighthawk. Przeciwnik zaczął od Savage Lands, ja dograłem Ekspansję, dociągając w międzyczasie Sign in Blood. W następnych turach Beusz dogrywał kolejne taplandy – Raging Ravine oraz Rootbound Crag, a ja postanowiłem przeforsować Vampire Nighthawk, który szybko oberwał Smotherem. Na ręce miałem przygotowanego Gatekeeper of Malakir, więc bardzo zdziwiłem się faktem, że opp nie wystawia żadnych stworków. Dopiero w szóstej turze stapował sześć many i byłem pewien, że zagra Broodmate Dragona, na którego byłem gotów (Smother w tokena, a Tendrils of Corruption w smoczka). Niestety, okazało się, że Beusz nie kieruje klasycznym Jundem, lecz deckiem w tych kolorach, opartym na Planeswalkerach. Tak więc za sześć many przeciwnik rzucił Sorin Markov. Na ręku miałem Gatekeepera i kilka sztuk removalu, jednak nic to nie poradziło przeciwko potężnemu wampirowi i dogranemu turę później Violent Ultimatum.
Jako urodzony optymista podchodziłem do następnej gry z pewnymi obawami, jednak zaczęło się całkiem nieźle – nie musiałem brać nawet Mulligana. Zagrałem Ekspansję, a przeciwnik postanowił mnie przedrzeźniać – zaczął tak samo. W drugiej turze wyszukałem tamtego Swampa, dostawiłem drugiego i spasowałem. Przeciwnik wystawił Swampa (fetchem wyszukał Foresta) oraz Explore, który pozwolił mu na zagranie Savage Lands, po czym oddał mi turę. Zacząłem grać nieco agresywniej – rzuciłem Duressa. Moim oczom ukazały się następujące karty: Lavalanche, Terminate, Earthquake oraz lądy – dwa razy Dragonskull Summit i pojedynczy Rootbound Crag. Wiedząc, że na ręku mam Mind Sludge’a, postanowiłem zdiscardować mu Terminate’a. On dostawił kolejnego landa, a ja zagrałem dociągniętego wcześniej Duressa, który zdiscardował Lavalanche, po czym dostawiłem Vampire Nighthawk i oddałem turę. Przeciwnik dostawił tylko ląd. Postanowiłem poczekać chwilkę z dorzuceniem Malakir Bloodwitch i zagrałem Mind Sludge’a – był to strzał w dziesiątkę, gdyż zrzuciłem Beuszowi (oprócz znanych wcześniej kart) dociągnięte Ultimatum i obniżyłem mu licznik życia Nighthawkiem. Mój oponent dograł Raging Ravine i Garruka, który wszedł do gry z bestią. Mój atak posłał na cmentarz wrogiego Planeswalkera, a po fazie naporu dograłem Gatekeeper of Malakir oraz Malakir Bloodwitch. W swojej turze przeciwnik zdiscardował mi jedyną kartę (Tendrils of Corruption) za pomocą Mind Shattera oraz zostawił bestię do bloku. Na szczęście dobrałem Smothera, zabiłem nim bestię i zaatakowałem za osiem. W swojej turze Beusz dociągnął kartę i poddał grę, nie widząc opcji na dalszą rozgrywkę.
Kolejna rozgrywka miała być grą rozstrzygającą, jednak tak się nie stało. Czemu? O tym dowiesz się w najbardziej pasjonującym momencie. Kolejny raz zaczynał Beusz, który wystawił zielono-czerwonego manlanda. Ja dograłem Ekspansję i oddałem turę. W następnej turze opp dostawił basica i zagrał Rampant Growth, na co ja odpowiedziałem kolejnym fetchem oraz Duressem, który ukazał: dwójkę Planeswalkerów (Liliana Vess oraz Chandra Nalaar) i dwa lądy (Savage Lands i Rootbound Crag). Zdecydowałem się na przedwczesne zakończenie randki z Lilką i to ją wyrzuciłem. Z Chandrą miałem poflirtować nieco później. W swojej turze przeciwnik dograł ląda – tym razem to ja go naśladowałem. Jednak nie skończyłem na tym – dociągnąłem dwie karty z Sign in Blood i zniszczyłem marzenia o gorącej kawce sam na sam z Chandrą zagranym po raz drugi w tej grze Duressem. Co się odwlecze to nie uciecze – w draw stepie przeciwnika pojawiła się kolejna ognistowłosa, którą przeciwnik dograł oraz skorzystał z umiejki godzącej mnie prosto w serce. W swojej turze dołożyłem na stół Gatekeeper of Malakir, który miał na siebie ściągnąć uwagę panny Nalaar. Tak też się stało, po czym przeciwnik ożywił Raging Ravine i zaatakował, a raczej chciał zaatakować – na zanimizowanego landa rzuciłem Doom Blade’a. W moim draw stepie zaczęło się robić ciekawie, gdyż dobrałem rywalkę obiektu westchnień pyromancerów – BloodBitch of Malakir. W tym momencie zacząłem zastanawiać się, czy wystawić ją na stół, jednak moje rozważanie przerwał nieprzyjemny dźwięk. Gdy spojrzałem na konsolę z meldunkami, okazało się, że przeciwnik rozłączył się i nie mogliśmy kontynuować rozgrywki. Akurat w najciekawszym miejscu…
Kolejną grę rozegrałem z graczem o uroczym pseudonimie rotfl. Grał on rampą w kolorach: czerwonym, czarnym i zielonym, tak więc kolejny mecz z Jundem. Zauważyłem, że Shard ten jest niezwykle popularny i w gruncie rzeczy nie ma się co temu dziwić – możemy zbudować dobrą rampę, mid-range, aggro, a nawet kontrolę! Rzut kostką przegrałem w stosunku 10 do 13, a przeciwnik uznał, że zacznie. Dobrałem jednego Swampa, dwa Duressy, Infesta, Smothera, Vampire Nighthawka i Sign in Blood. Ręka dość nieciekawa, gdyż mamy tylko jednego landa. Byłem jednak na draw, więc keepnięcie tej ręki nie było zbyt głupim pomysłem (tym badziej, że mamy co zagrywać, a jeśli dobierzemy drugi ląd, to spokojnie wyjdziemy na prostą). Przeciwnik zaczął od Raging Ravine, a ja od Swampa i Duressa, który ujrzał Foresta, Swampa, Mountaina, Siege-Ganga, Explore’a oraz Trace of Abundance. W międzyczasie dociągnąłem Gatekeeper of Malakir więc zaczynało się robić nieciekawie. Z dwojga złego wolałem ląd dodający więcej many niż szybkiego Gang-Banga i kolejne zagrożenie, więc wybrałem Explore. Od tej decyzji zależały niestety losy dalszej gry i gdybym wiedział, co idzie z góry, zagrałbym inaczej. Przeciwnik dograł Foresta i aurę, a mi doszedł Swamp, którego zagrałem wraz z Sign in Blood. Rotfl dołożył tylko Swampa, na co ja odpowiedziałem swoim oraz próbą przeforsowania Nighthawka. Przeforsować się udało, jednak po chwili został on potraktowany Smotherem. W swojej turze przeciwnik zagrał Goblina, jednak Infest skutecznie zmiótł Komendanta i jego przydupasów z powierzchni ziemi. Przy okazji dograłem też Duressa, który ujawnił dwa Thornlingi. Nie miałem żadnej many wolnej, więc przeciwnik zagrał zielonego kabana i dodał mu haste’a, po czym zaatakował (stan naszego życia: 14-20). Ja nie pozostałem mu dłużny, gdyż w swojej turze udanie zagrałem Gatekeepera z kickerem, który zniósł o wiele większego przeciwnika. Rotfl położył counterek na ląd i zaatakował. Nie zabraniałem mu tego, więc mój licznik życia niebezpiecznie zmalał (10-20). W następnej turze dobrałem jednak Vampire Nighthawk i od razu go wystawiłem. Przeciwnik odpowiedział mi Goblin Ruinblasterem rzuconym bez kopniaka, którego zaraz zdjąłem Smotherem. W draw stepie udało mi się dobrać Mind Sludge. Po krótkiej rozkminie postanowiłem go użyć, aby zdiscardować przeciwnikowi dwie karty. Niestety, jedną z nich był Smother, który natychmiast został wycelowany w Nighthawka. Udało mi się wyrzucić tylko Thornlinga, z czego bardzo się cieszyłem. Moja radość była jednak przedwczesna, gdyż następny atak zostawił mnie na pięciu życiach. W swojej turze zagrałem jednak Malakir Bloodwitch, która nieco mnie uleczyła (7-18). Przeciwnik odpowiedział na to kolejnym Ruinblasterem – goblin nie spotkał się z moim sprzeciwem. Nowa tura przyniosła Sign in Blood (5-18), który dał mi świeże opcje, w tym kolejnego Gatekeepera. Spróbowałem zaatakować Krwawą Wiedźmą (drugie słabe zagranie podczas tej rozgrywki) i udało się to (7-14). Opp mógł więc atakować bez niepokojenia i to właśnie zrobił, a ja chump-blockowałem go moim małym wampirkiem. Dobrałem Haunting Echoes i z radością rzuciłem je, usuwając z biblioteki przeciwnika sporo kart, jednak niezbyt się tym przejął, podobnie jak atakiem (7-10). Opp także ochoczo napierał, a ja musiałem poświęcić kolejnego Gatekeepera. Mi nie podeszło nic ciekawego, a przeciwnik rzucił Violent Ultimatum, więc z braku opcji na grę musiałem się poddać.
W drugiej rozgrywce zacząłem od mulliganu i na tym właściwie opowieść powinna się skończyć. Na ręcę miałem co prawda potem trzy lądy, Doom Blade'a, Smothera i Gatekeepera, jednak przeciwnik zagrał mi trzy Siege-Gangi z rzędu, a ja nie dokupiłem Infesta.
Pierwsza gra z Rotflem uczy, jak z pozoru drobne błędy i nieprzemyślane decyzje mogą wpłynąć na przebieg rozgrywki. Niestety, udało mi się rozegrać tylko te dwie gry przed oddaniem tekstu do korekty. Następnym razem przykładowych rozgrywek powinno być więcej. Dziękuję za dotrwanie do tego momentu i zapraszam do komentowania tekstu, decku oraz moich błędów podczas rozgrywki.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Drejfus
   
Ocena:
+2
Artykuł lekko się czyta, jest logicznie ułożony i elegancko prezentuje przegląd kart do mono black control. Zwracam tutaj uwagę na interesującą i przystępną formę przedstawiania kart, a nie na to, czy spis grywalnych kart jest kompletny i niczego skutecznego nie pominął (bo na tym się nie znam).
13-02-2010 21:29
~Hawaj

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Quest gravelorda i nighthawk wyszły w Zendikarze a nie w Eorldwakeu.
A tak to bardzo ciekawie, sam zastanawiałem się nad złożeniem MBC, ale jednak wybrałem monoG rampę.
Bardzo fajny artykuł, pozdrawiam.
13-02-2010 21:32
27383
   
Ocena:
0
Już poprawione, SceNtriC wcześniej zwrócił uwagę na privie :)
13-02-2010 21:37
Zephyel
   
Ocena:
0
Hawaju, może pochwaliłbyś się spisem rampy? ^^
13-02-2010 22:38
WilliamWolfes
   
Ocena:
0
Swietny artykul! Gratulacje, przeczytalem calosc od deski do deski.

Trzymaj tak dalej i powodzenia!

P.S.

Sprawdz priva
14-02-2010 00:33
Specu
   
Ocena:
0
Osobiście nie grałbym wogóle na Hypnoticach. Są w T2 o tempo za wolne. Gdyby była mozliwość rzucenia ich w drugiej turze, byłoby fajnie, ale trzecia tura - obrywają zawyczaj removallem. Nie grałbym też na 3 sztukach Bloodwitchki. Nie jest to syt na miarę CMC5. Fakt że robi grę z WW i częsciowo z Bushwhackerem, ale dwie sztuki to IMO odpowiednia ilość.

Mimo tych niezgodności z moim stylem gry, art ardzo dobry.
14-02-2010 14:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.